Karpiowe podsumowanie roku 2019 Wojtka Młynarczyka
Opublikowany przez: Wojciech Młynarczyk
Jesteś na Mikado / aktualności

Sezon 2019 minął mi jak z bicza strzelił. Ledwo się obejrzałem, było po wakacjach; kolejne zerknięcie przez ramię i mamy styczeń 2020. Teraz czas podsumowań, przemyśleń i powiedziałbym, że zimowych przygotowań, ale pogoda w tym roku płata nam niezłe figle. Mrozu nie było i chyba już nie będzie, co znaczy, że szykuje się rok komarów i kleszczy. Jednak do rzeczy - miało być podsumowanie sezonu, a nie pogodowe rozterki.
Rok 2019 był dla mnie bardzo owocny pod względem czasu, jaki spędziłem nad wodą. Myślę, że 40 nocek przespałem w karpiowym łóżku pod namiotem, czekając na wyrywający z butów odjazd. Większość zasiadek przekoczowałem na łowiskach ogólnodostępnych, ale sezon rozpocząłem na małych wodach komercyjnych. Dosłownie kilkugodzinne marcowe wypady zaowocowały pierwszymi karpiami, które łowiłem na delikatne zestawy, uzbrojone w kulki pływające. Bardzo istotna okazała się obserwacja wody oraz podejście inne od reszty wędkarzy na zbiorniku. Ciche położenie zestawu pod zwisającymi nad wodą gałęziami lub tuż obok przybrzeżnych traw, było kluczem do sukcesu.
Woda PZW, nad którą wylądowałem w maju, była bardzo obiecująca - jeziorko pełne powalonych drzew, w których karpie mogły znaleźć schronienie i rosnąć. Już pierwsza zasiadka przyniosła mi dwa miśki, z których jeden stał się nowym Personal Best z wody PZW. Karp o wadze 21kg sprawił mi ogromną radość, lądując na mojej macie. Po trzech intensywnych latach udało mi się pokonać magiczną barierę 20kg z wody ogólnodostępnej.
Czerwiec zacząłem od zjazdu członków teamu #MFT, połączonego z zawodami gruntowymi i spinningowymi. Biorąc udział w tych pierwszych, obrałem taktykę, która polegała na zmianie zestawów karpiowych na duże koszyki do methody. Odpowiednia koncepcja i odrobina szczęścia doprowadziły do tego, że udało mi się wygrać konkurencję, łowiąc prawie 30kg leszczy. Tym wynikiem zdeklasowałem innych startujących, zgarniając także statuetkę za największą rybę tego gatunku.
Do karpiowania wróciłem zaledwie kilka dni później. Na mój celownik trafiła druga woda ogólnodostępna – płytkie starorzecze obfitujące w podwodną roślinność. Namierzenie czystszego fragmentu dna, na którym zestaw nie leżałby pod kilogramami rogatka, było tam nie lada wyzwaniem. Dwie weekendowe zasiadki, poprzedzone wcześniejszym nęceniem, przyniosły skromny efekt w postaci trzech niedużych bączków do 6-7kg. Łowisko nie należy do najłatwiejszych i nie jestem pewny, czy występuje tam wystarczająca populacja większych ryb. Problematyczne są też hordy komarów i trudność namierzenia miejsca, odpowiedniego do położenia zestawu. Po tak delikatnej zimie, jaka w tej chwili panuje, nie wiem czy będzie warto w tym sezonie próbować swoich sił w walce z żądnymi krwi moskitami, zamieszkującymi brzegi tego zbiornika.
Pozytywnie nakręcony nowym PB, wróciłem na szczęśliwe jeziorko, które odwiedzałem regularnie do późnej jesieni. Każda zasiadka była inna i każda uczyła mnie czegoś nowego. Były nocki, po których moje sygnalizatory nie wydały nawet pojedynczego dźwięku, były też takie, kiedy wyły regularnie co godzinę. Niestety, ze względu na charakterystykę zbiornika, znaczna część brań kończyła się spinką lub zerwaniem zestawu. Mimo to sezon 2019 zakończyłem kolekcją ciekawych fotek. Większość ryb nie powalała jednak rozmiarem, regularnie holowałem karpie lub amury do 5-8kg.
Na szczęście było też kilka odstępstw od normy, między innymi miśki o wadze 12, 14kg i wcześniej wspomniany okaz - 21kg. Co ciekawe, tę samą rybę udało mi się przechytrzyć również jesienią, kiedy to jej masa wzrosła o kolejny kilogram.
Odskocznią od dzikich karpi był wakacyjny wyjazd nad jezioro Mały Szwałk. Piękna woda otoczona gęstym lasem o bardzo ciekawym, kamienistym dnie. Karpie łowiłem tam całkowicie nie podręcznikowo, na otwartej wodzie, kilkanaście metrów za podwodną górką. Bankowe miejsca pod brzegami, przy trzcinach czy grążelach zawiodły. Tę piękną, choć niełatwą zasiadkę, zwieńczyłem kompletem zdrowych i bardzo silnych karpi, holowanych zarówno do brzegu, jak i z pontonu.
Niezwykle łagodny grudzień był okazją do połowu w zimnej wodzie. Swoją szansę udało mi się wykorzystać na kameralnym łowisku komercyjnym, łowiąc komplet niedużych karpi w wodzie o temperaturze 2,8 stopnia. Niestety, bardzo delikatne żerowanie nie pozwoliło spożytkować pełnego potencjału wypadu - połowa brań zakończyła się fiaskiem. Mimo to byłem bardzo zadowolony z wyniku - nie pamiętam, czy kiedykolwiek wcześniej tak skutecznie łowiłem karpie w grudniu.
To była ostatnia zasiadka 2019 roku - bardzo udanego karpiowego sezonu, który pozwolił mi spędzić masę czasu nad wodą, łowiąc piękne, w większości dzikie ryby. Oby kolejny rok był chociaż w połowie tak udany, jak ten.
A jak mój zeszłoroczny sezon wyglądał pod względem sprzętowym? To było bardzo intensywne dwanaście miesięcy, które pozwoliło mi przetestować masę sprzętu, szczególnie nowości na rok 2020. Najważniejszymi z nich były kołowrotki M-ka i Noctis, które towarzyszyły mi na prawie wszystkich zasiadkach i nigdy nie zawiodły.
Bardzo ciekawym produktem okazały się także żyłki z rodziny Dreamline w kolorze orange i camo, sprawdzone zarówno podczas połowu z rzutu, wywózki, jak i holu z pontonu. To, co je charakteryzuje to mała rozciągliwość, miękkość oraz duża odporność na przetarcia.
Nie będę wymieniał niezliczonych drobnych akcesoriów, które testowałem podczas każdej zasiadki, ale wspomnę o całej gamie materiałów przyponowych Territory oraz nowym bezrdzeniowym leaderze Lead Free Leader. Są to świetnej jakości produkty, które nie zawiodły mnie przez cały sezon 2019. Różnorodność linek pozwala wykonać każdy znany rodzaj przyponu - od zwykłego miękkiego, przez combi, kończąc sztywnym chodem.
Ostatnią pozycją, która bardzo przypadła mi do gustu, był kompaktowy System Rig Box, który zmieścił wszystkie moje akcesoria do produkcji przyponów i zestawów końcowych, łącznie z igłami i nożyczkami.
Warto wspomnieć, że część sprzętu, który w tym sezonie znajdzie się w mojej karpiowej torbie, to rozważane nowości na rok 2021. Testy trwają tak długo, ponieważ jako dział produktowy musimy mieć pewność, że wprowadzony asortyment spełni wymagania najbardziej zaawansowanych łowców karpi. Mam zatem nadzieję, że w tym roku będę miał równie wiele okazji do przeprowadzenia rzetelnych obserwacji i wyciągnięcia solidnych wniosków.
Wojciech Młynarczyk
Mikado Fishing Team
Tematyka: wędkarstwo karpiowe, zasiadka karpiowa, karp,